top of page

Yin Yoga. O potędze wewnętrznej ciszy.

„Jeśli praktykujesz jogę od dłuższego czasu to prawdopodobnie i tak czerpiesz z niej tylko połowę korzyści. Druga połowa, do której nie miałeś dostępu, to właśnie yin joga.” To słowa jednej z najbardziej znanych propagatorek yin jogi, Bernie Clark. Już widzę lekkie oburzenie na części twarzy joginów.


Obecnie klasyczna hatha wydaje się być zdominowana przez jej modyfikacje. Bikram joga, czyli praktyka w sali ogrzanej do 41 stopni, acro yoga (akrobatyczna forma jogi w parach), aerial joga (joga w szarfach podwieszonych pod sufitem) i hit ostatnich miesięcy: bier joga. Tak, chodzi o jogę z browarem 🙂 Ja wciąż pozostaję wierna klasyce, ale nie jestem przeciwna nowościom. Każda z nich może udoskonalić praktykę, fundując ciału nowe bodźce. Nawet joga z piwem np. nabrać dystansu do życia i mieć trochę więcej frajdy 🙂

Pozwólcie, że przedstawię Wam formę pracy z ciałem, w której się zakochałam praktykując ją w Indiach. Choć jeszcze jakiś czas temu, byłabym pewnie pierwszą osobą, która umarłaby na sali z nudów lub wyszła wcześniej, tłumacząc się odwiedzinami teściowej 🙂 Ale na wszystko w życiu przychodzi czas. Kiedy nauczyłam się, że czasami mniej, znaczy więcej, odkryłam potencjał drzemiący w ciszy i spokoju, także w pozornym bezruchu.


1. Czym jest yin joga?

Yin joga jest bardzo powolną i łagodną formą pracy. Nie oznacza to jednak, że łatwą. Trudność polega na utrzymaniu pozornie prostej pozycji przez długi czas (3- 20 min.). A także na doświadczaniu emocji, które mają przestrzeń i czas, aby się pojawić. Za pioniera yin jogi uznawany jest Paul Zink - mistrz sztuk walki, który propagował ją w latach 70- tych XX w USA. Ta forma pracy z ciałem dużo zawdzięcza także Paulowi Grilley’owi i Sarah Powers. Zakorzeniona w filozofii taoizmu, łączy motywy medycyny chińskiej (np.praca na meridianach) z klasyczną hatha yogą, medytacją i uważnością.

2. Skąd ta dziwna nazwa – yin joga?

Wedle yin yogi istotą naszej praktyki powinno być równoważenie skrajności. Tak ja w filozofii tao ważne jest balansowanie pomiędzy yin – oznaczającym to co ciche, spokojne, zimne, ciemne a yang: aktywne, gorące, słoneczne. W naszej zachodniej rzeczywistości gubimy aspekty yin. Staramy się zrobić jak najwięcej i jak najszybciej. Jak nie dajemy rady pijemy hektolitry kawy, łykamy guaranę, zapisujemy się na kurs zarządzania czasem, w między czasie rozmawiając z bliskimi na fejsbuku i zamawiając zakupy z dostawą do domu. I w końcu wyczerpani trafiamy na jogę. Gdzie czasami wpadamy w kolejną pułapkę: stajemy na macie niczym w konkursie. Fundujemy sobie następny „target z dedlajnem”. Zmuszamy swoje ciało do wejścia w asanę, na którą nie jest gotowe.Porównujemy się do nastoletniej sąsiadki, z dezaprobatą patrząc na swoje uda w zbyt opiętych leginsach.

U podłoża każdej praktyki jogi leży ahimsa: szacunek i nie krzywdzenie: przede wszystkim siebie samego. Ten aspekt jest jednak szczególnie istotny w yin jodze. Trwając długo w asanie (nawet kilkanaście min.) uczymy się totalnej akceptacji punktu, w którym jesteśmy. Obserwacji tego, co się pojawia. Łagodności i delikatności. Bycia w ciszy i bezruchu, który jest często dużo trudniejszy, niż wyciskanie z siebie siódmych potów np.na mocnej sesji Asthangi czy siłowni. W końcu wyciskaliśmy się tak od samego rana: w domu, w korku, w pracy. Więc i na macie odtwarzamy, co nam znane.Wychodzimy ledwo żywi, myśląc, że się odstresowaliśmy. A często to jest wyczerpanie, nie zrelaksowanie. Absolutnie nie krytykuję dynamicznych form jogi. Dalej jestem ich fanką. Podobnie jak ciężarów 🙂 Chcę tylko Was zachęcić do równoważenia ich spokojniejszą praktyką i wsłuchania się w potrzeby ciała.

3. Czym różni się yin joga od innych form yogi np. Iyengara, Vinyasy czy Asthangi?

Większość znanych nam form jogi opiera się na pracy mięśni - ich wzmacnianiu i rozciąganiu. Napinamy mięśnie, aby chronić stawy i więzadła. Tymczasem na sesji yin jogi nie usłyszysz „napnij uda, podciągnij rzepki kolanowe” 🙂 Zamiast tego będziemy starać się minimalizować pracę mięśni, docierając pracę do powięzi, stawów i kości. Istotą nie jest ich rozciągnięcie lecz odżywienie (poprzez lepsze ukrwienie np. stawów) i uelastycznienie (do niewielkiego stopnia- 4-10 %). Dlatego też asany w yin jodze są statyczne, komfortowe i podparte, aby nie dopuścić do niekontrolowanego ruchu, gdy mięśnie nie stabilizują innych struktur. Poprawa ruchomości i mobilności jest efektem pracy na tkance łącznej.

4. Dlaczego warto pracować na powięzi?

Powięź jest odkryciem ostatnich lat w dziedzinie fizjoterapii, treningu a także psychologii. Wygląda jak biała błona, niczym folia otaczająca całe nasze ciało, organy wewnętrzne, mięśnie. Spełnia wiele istotnych funkcji min. stabilizuje, chroni, amortyzuje wszystkie elementy naszego organizmu. Na ten temat powstała niejedna praca doktorska, więc zainteresowanych odsyłam do dr. Googla 🙂 Z perspektywy jogi istotne jest to, że powięź lubi przyklejać się do mięśni, ograniczając ich ruchomość. Nie przepada ani za brakiem ruchu, jaki jego nadmiarem. Wówczas włókna powięzi, złożone z elastyny, kolagenu i włókien retikulinowych stają się zbite i sztywne. Sesje yin yogi pozwalają często znacząco zwiększyć zakresy ruchu w asanach osobom, które przez wiele lat nie mogły tego osiągnąć tradycyjną praktyką, skupiającą się na mięśniach.

Jeśli szukasz w jodze spotkania z samym sobą, yin joga będzie wspaniałym narzędziem. Powięź „pamięta” wszelkie traumy i urazy, także emocjonalne. Dlatego często na sesjach uwalniają się emocje zapisane w ciele: słychać płacz i śmiech. Ciało pamięta i zna odpowiedź. Yin joga pomaga nam ją usłyszeć.

Dla mnie ważnym odkryciem jest także to, że lekcje z sesji yin jogi przeniosłam poza matę. Gdy staję wobec trudnych i bolesnych wydarzę- obserwuję. Akceptuję. Łatwiej mi powstrzymać umysł produkujący katastroficzne wizje 🙂 Stałam się także dla siebie bardziej wyrozumiała. Czuję, kiedy warto uszanować swoje granice i odpuścić. I często okazuje się, że właśnie wtedy pojawia się odpowiedź. Baardzooooo pomaga w życiu 🙂

5. Jak wygląda sesja yin yogi?

Yin joga inspiruje się klasycznymi pozycjami z hatha jogi. Nazwy pozycji są w języku angielskim np. butterfly (motyl), dragon (smok) czy snake (wąż). Ze względu na powiązanie z medycyną chińską, sesje można ułożyć pod pracę z danym organem np.wątrobą, sercem, ale także dla bioder, klatki, barków itp.

Pozycje mają być bardzo komfortowe, tak aby minimalizować pracę mięśni. Używamy klocków, wałków, koców. Sesja trwa ok 90 min., w trakcie której wybieramy ok. 10 asan. Każdą wykonujemy symetrycznie, trwając od 3 do nawet 20 minut. Pomiędzy nimi pojawia się kontrpozycja a czasami – także krótka relaksacja. Nauczyciel stara się nie ingerować nadmiernie w to, jak uczniowie buduj asanę. Najważniejsze w yin jodze jest obserwowanie i podążanie za tym, o co prosi ciało. Na koniec mamy oczywiście Savasanę 🙂

Zachęcam do dzielenia się swoimi wrażeniami z praktyki yin i zadawania pytań.

Życzę Wam jak najwięcej równowagi między Yin i Yang w życiu 🙂

Namaste, Kamila

714 wyświetleń
bottom of page